środa, 23 lipca 2014

8.

Różnice kulturowe.


A no właśnie. Będąc jeszcze w Polsce często zastanawiałam się jak to jest mieszkać z dala od domu, w innym mieście czy kraju. Ciekawiło mnie czy ludzie są tacy sami, czy tempo w jakim żyje dane środowisko mocno różni się od tego, które znam. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że różnice są widoczne gołym okiem.
Od początku.

W Szkocji na każdym kroku słyszymy Sorry, Thank you, Please, Excuse me. Panuje tu epidemia życzliwości. Co jest naprawdę szokiem dla mnie. W Polsce tego nie ma. Wszędzie słychać Spier, Zapier, Kur, itp. Tutaj nawet gdy to JA zastąpię komuś drogę to ON mnie przeprasza. Płacąc w sklepie daję banknot słyszę od kasjera Thank you, dostając od niego resztę słyszę Please i znowu Thank you. 

Druga sprawa. W Białymstoku wiele razy widziałam jak to ludzie chcieli zabić wzrokiem kobietę z wózkiem, która wsiadała do zatłoczonego autobusu. Tutaj? Są specjalne miejsca dla wózków i nawet jeśli są zajęte, bo jest tłok, na widok wózka miejsce znajduje się samo. Nikt nikogo o nic nie prosi. Ta sama kwestia tyczy się osób starszych. Są oznaczone siedzenia, więc jak na nim siedzisz na widok staruszka automatycznie wstajesz/przesiadasz się. Nie ma czegoś takiego, że staruszek stoi, gdy ktoś siedzi na miejscu oznaczonym dla osób starszych.

Następnie powiem o przechodzeniu przez ulicę.
Niestety powiedzenie Najpierw w lewo, potem w prawo, a następnie jeszcze raz w lewo tutaj się nie sprawdza. W UK ruch lewostronny, więc musimy tą zasadę odwrócić. Ciężko się przyzwyczaić, ale powoli dochodzę do wprawy. Ale nie o tym miała być. Ile razy zdarzyło Wam się dostać mandat za przejście na czerwonym świetle albo w miejscu nie oznakowanym? Tutaj policja takich mandatów nie wystawia! Przechodzi się gdzie, jak i komu się podoba. Nieważne czy światła, czy nie ma świateł, czy ulica ruchliwa czy nie. Ulicę można przejść na raty. Najpierw jeden pas, chwila postoju i drugi pas. Warunek jest jeden. Jak już przechodzisz- to z głową. Wiadomo nikt nie będzie się rzucał pod nadjeżdżający samochód.

Aktualnie w Glasgow są jakieś tam igrzyska. W każdym bądź razie impreza masowa ze sportem w tle. Miasto zostało zalane przez turystów. W Polsce tam gdzie turyści tam durnostojki, stragany, durnostojki, stragany, durnostojki, stragany i tak w nieskończoność. Tutaj? Zauważyłam, że od poniedziałku w centrum są stragany. Owszem są. Ustawione jeden przy drugim. W wąskiej uliczce odchodzącej od głównego deptaka. Deptak jest nietknięty. Jedyne co na deptaku dostawili to ogródki, 2-3 stoiska z darmowym malowaniem twarzy i 2-3 z balonami dla dzieci (takimi podłużnymi co się z nich różne rzeczy składa). Można? Można. I idziesz sobie deptakiem, w miejscowości pełnej turystów, i nie musisz się przepychać pomiędzy straganami.



No i to na tyle. Więcej grzechów nie pamiętam.

3 komentarze:

  1. przydałoby się w Polsce więcej życzliwości, na pewno żyłoby się przyjemniej :) lubię takie porównania, dlatego czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko zauważę kolejne różnice to naskrobię kolejną taką notkę :D

      Usuń
  2. Mi sie podoba ze tu sie kladzie nacisk na kulture. nawet jak na kogos w sklepie wpadniesz to oni mowia tez Sorry. Moze czasem az za duzo, ale milo.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoimi przemyśleniami.