sobota, 26 lipca 2014

9.

Dzieci.


Nie moje na szczęście. I w sumie jedno. 5-letnie. Małe, głośne i w dodatku z niewyczerpującą się baterią. Dziś z G. poszliśmy na miasto. Do La Boca, lokalu, w którym pracują jego znajomi. Zamówiliśmy piwo, 7 rodzai żarcia (serwują tam tylko tapas, więc porcje malutkie). Najedliśmy się i stwierdziliśmy, że za wcześnie na powrót do domu. Poszliśmy więc po piwo i postanowiliśmy odwiedzić Michała, brata Grześka, oraz jego kobietę i synka. Connora widziałam dziś po raz trzeci. Wcześniej już go polubiłam, ale dziś po prostu się zakochałam w nim. Nie wiem dlaczego, ale małe dzieci zawsze chcą mi pokazywać swoje zabawki, pokoje, itp. Pomimo iż ja jakoś nigdy specjalnie do dzieci nie lgnę (no może poza moją Oliwcią kochaną). Skąd to się bierze nie wiem, ale chciałabym chwilami móc wyłączyć tę opcję. To nic, że połowy ze słów Connora nie rozumiałam. Nawet mu mówiłam, że nie rozumiem, ale on dalej nawijał. Chwilami miałam język na brodzie, bo Connor chciał, żebym go ganiała, nosiła na rękach, ściskała. Na koniec wizyty jak już zbieraliśmy się do domu to powiedział, że mnie kocha, że będzie za mną tęsknił i chciał, żebym została na noc. To było mega słodkie.


A Wy lubicie dzieci?

2 komentarze:

  1. Mówiłam zostawi Cię dla takiej która ma klocki lego ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. lubie dzieci ale swoich jeszcze nie chce :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoimi przemyśleniami.